Przedstawiam Wam kolejną dużą lalkę. Ma około 56 cm wysokości. Rodziła się w mojej głowie długo i jest chyba najbardziej bliską mi lalką jaką do tej pory uszyłam. Włożyłam w nią swój cały jesienny melancholijny nastrój. Szyłam ją tak jak chciałam. Nie zastanawiając się czy się komuś spodoba i czy się dobrze sprzeda na licytacji. Jej ubranka, fryzura, buciki są takie zwykłe i nie wymuszone. Lubię szyć takie lalki. Takie jak dziewczyny z sąsiedniej klatki. Wiem, że nie wszystkim się takie lalki podobają. Większość lubi słodkie sukieneczki i fryzurki. Ja wolę dziewczynki z charakterem.
Czasami wydaje mi się, że fajnie byłoby utrzymywać się z szycia lalek. Zaszyć się w tym świecie, nie tylko w wolnym czasie ale tak na cały etat. Jednak zawsze przychodzi otrzeźwienie. Taka myśl, że nie mogłabym wtedy szyć tego co mi w duszy gra. Musiałabym szyć lalki jakie chcieliby kupować klienci. Zastanawiać się jak szyć i w co ubrać lalkę, żeby było jak najbardziej ekonomicznie. Nie mogłabym sobie pozwolić na jesienną zadumę i przelewanie tego co mi w duszy gra na lalki. Lubię ten brak presji. Ten komfort, że niczego nie muszę.
W ten sposób powstała moja nowa lalka. Dla mnie jest śliczną, jesiennie zadumaną dziewczynką…