
Zaczęłam od szycia ubrań. Jednak im dłużej szyję tym bardziej zaczynam sobie zdawać sprawę, że największą frajdę sprawia mi szycie maskotek. Nie wiem czy chodzi o moje wewnętrzne dziecko, które się przy tym bawi, czy o radość jaką przynoszą one obdarowywanym dzieciom, w pierwszej kolejności oczywiście mojej córce.
W szkole mojej córki przed Bożym Narodzeniem odbywa się coroczny kiermasz charytatywny. Do tej pory był to klasyczny kiermasz ze stoiskami, na którym sprzedawało się wyroby dzieci i rodziców. Szyłam na niego zawsze małe rzeczy w dużych ilościach: bombki, reniferki, choinki. Teraz, ze względu na Covid, kiermasz musiał się przenieść do internetu i przybrał formę licytacji. Musiałam uszyć kilka rzeczy ale takich, które nadają się na licytację. Czyli będą przedstawiały dla kogoś większą wartość.

Zdecydowałam się na uszycie lalek i misia polarnego Tilda. Wykroje obydwu rzeczy znalazłam w tej książce.
Misia, który jest na okładce szyje sie dość łatwo. W książce są wykroje na misie w trzech rozmiarach. Dla mnie najbardziej słodki jest najmniejszy misiek. Lalka ma mnóstwo detali i uszycie jej zajmuje kilkanaście godzin, za to efekt jest tego wart. Lalki i misie spodobały się, na licytacji zarobiły ponad 1000 zł na cele charytatywne.